„Pro Sinfonika III stopnia”, Zeszyt Muzyczny nr 9, Poznań 1978.
„Drobizm”
Gdyby ktoś szukał terminu dla „nowej fali” w muzyce polskiej, to proponujemy termin ukuty w maju na Festiwalu w Stalowej Woli „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu”: drobizm. „Drobizm (wg niewydanej jeszcze Encyklopedii Festiwalu «Młodzi Muzycy Młodemu Miastu») – kierunek w twórczości charakteryzujący się wysokim poziomem, poszukiwaniami artystycznymi i młodym wiekiem jego twórców; panuje na obszarze Polski południowo-wschodniej, a związany jest z odbywającymi się od 1975 r. w Stalowej Woli festiwalami MMMM. Termin wywodzi się od nazwiska inicjatora i organizatora Festiwali – Krzysztofa Droby”.
Zainteresowana wszystkim, co dzieje się w polskiej muzyce Pro Sinfonika postanowiła więc dotrzeć do źródeł „drobizmu” wybierając się na czwarty już Festiwal MMMM, który odbywał się w Stalowej Woli w dniach 19-21 maja 1978 r. Zwłaszcza, że „prąd” ten – podobnie jak i my – popiera młodość w muzyce i muzykę dla młodych, a jego hasło MUZYKA POWAŻNA POTRZEBUJE CIEBIE jest i nam niezmiernie bliskie.
Młodość
W Stalowej Woli młodzi byli i wykonawcy i goście. Tradycyjnie już na festiwalowe imprezy organizatorzy zapraszają studentów bądź niedawnych absolwentów uczelni artystycznych. W tym roku z ogromnym zainteresowaniem oczekiwano debiutu najmłodszego zespołu kameralnego – Orkiestry Kai Danczowskiej. Festiwalowy koncert był pierwszym występem publicznym tego zespołu, w którym grają pracownicy i studenci krakowskiej PWSM. Miejmy nadzieję, że ten bardzo udany debiut (szczególnie zachwyciło wykonanie Divertimenta D-dur W.A. Mozarta) otworzy długą serię coraz znakomitszych koncertów, z których oby skromna chociaż część odbyła się w Poznaniu.
Nie zawiedli i inni młodzi wykonawcy – pamiętni z ostatniego Konkursu Skrzypcowego Aureli Błaszczok i Wojciech Czepiel, a także znany dotąd bardziej jako kompozytor, a teraz prezentujący się jako równie dobry pianista Eugeniusz Knapik. Towarzysząca wszystkim festiwalom MMMM Olga Szwajgier zachwyciła w tym roku pieśniami Richarda Straussa.
Największą porcję „nowości” kompozytorskich – łącznie z prawykonaniem skomponowanej na Festiwal Muzyki kameralnej III – dał koncert kompozytorski Aleksandra Lasonia, absolwenta katowickiej PWSM. Natomiast najwięcej kontrowersji wzbudził koncert pierwszego tubisty PRL – Zdzisława Piernika, który obok transkrypcji sonat Bacha i Beethovena przedstawił napisane specjalnie na Festiwal utwory własne i Andrzeja Krzanowskiego. Co, jak i dlaczego robi ten niezwykły artysta ze swym równie niezwykłym instrumentem – należy samemu usłyszeć i zobaczyć: na Stalowowolskim Festiwalu było to zjawisko najbardziej kontrowersyjne.
Ale „drobiści” popierają nie tylko własne zawodowe grono: starają się i o to, aby nauczyć najmłodszych mieszkańców Stalowej Woli – aktywnego uczestnictwa w życiu muzycznym. I w tym momencie Pro Sinfonika i MMMM mogą podać sobie ręce jeszcze mocniej. Podczas ubiegłorocznego Festiwalu Józef Patkowski [nie Patkowski, a Józef Rychlik – przyp. KD] uczył młodzież stalowowolską komponowania utworów elektronicznych. W czasie tegorocznego Festiwalu młodzież pod kierunkiem Małgorzaty Dziewulskiej i Krzysztofa Szwajgiera przedstawiła Etiudy teatralno-muzyczne na temat Ikara. Było to, zgodnie z założeniami wykonawców, studium poświęcone zagadnieniu ciszy oparte na ćwiczeniach aktorskich Petera Brooka. Jednakże operowanie symbolami, skojarzeniami, oszczędnym gestem i obrazem wyzwalało w nas – „świadkach” tego niecodziennego „misterium słowa” – tyle odmiennych interpretacji i emocji, że Etiudy stały się bodźcem do refleksji i dyskusji rzadkich na muzycznych festiwalach. Ktoś skomentował to: należałoby takie improwizacje wprowadzić do programu szkolnego, aby nauczyć młodzież dostrzegania poezji życia codziennego i jednocześnie rozwijać jej wrażliwość na sztukę.
Ikar mógł nasuwać pewne skojarzenia z niektórymi elementami naszych Turniejów, natomiast finałowy koncert Festiwalu zrobił nam apetyt na podobne osiągnięcia Młodych Melomanów. Oto dzieci ze szkół podstawowych w Stalowej Woli wykonały z towarzyszeniem orkiestry kameralnej szkoły muzycznej w Nowej Hucie pieśni Witolda Lutosławskiego. Kilkumiesięczna praca pod kierunkiem doc. Heleny Łazarskiej z krakowskiej PWSM zaowocowała cudownie brzmiącymi głosami, a nawet – jak w przypadku kilkuletniego (10 lat? Może 9?) solisty – rewelacyjnym wręcz wykonaniem tych znakomitych utworów. Oprawę plastyczną koncertu – obrazy ilustrujące poszczególne piosenki – wykonały dzieci z koła plastycznego ZDK w Stalowej Woli. Zrywające się co parę minut brawa i zachwyt tak rodziców małych artystów, jak gości (sędziów bardzo surowych – rektorów i dziekanów uczelni artystycznych) był skromnym tylko wyrazem tego, co czuli wszyscy: muzyka poważna potrzebuje takich wykonawców i takich ludzi, którzy pomogą im do niej przyjść.
Miasto
Stalowa Wola obchodzi w tym roku swe 40 urodziny. Nazwa nasuwa skojarzenia bardzo przemysłowe, a w rzeczywistości huty, z której miasto słynie, nie widzieliśmy prawie wcale (a może i szkoda, bo pewnie huta zobaczyłaby chętnie muzyków bliżej; ale ten postulat wysunięto już wobec wojewódzkiego Wydziału Kultury), za to widzieliśmy las opanowujący niemal centrum miasta. Zamiast więc hałasem i dymem, Stalowa Wola wita muzyką i zielenią. Wzrastająca ciągle frekwencja na festiwalowych koncertach i coraz większe zainteresowanie młodzieży wykonywaniem muzyki kłóci się z tradycyjną opinią o niemuzykalności regionów przemysłowych. Może więc ekspansja „drobizmu” sprawi, że za parę lat zamiast apelu MUZYKA POWAŻNA POTRZEBUJE CIEBIE! - w mieście pojawi się hasło: STALOWA WOLA POTRZEBUJE MUZYKI POWAŻNEJ! – czego życzę i Poznaniowi po latach działalności Pro Sinfoniki.