O II Sandomierskim Festiwalu Muzycznym z Krzysztofem Drobą – szefem artystycznym festiwalu - rozmawia Krzysztof Zwierzyński
[Krzysztof Zwierzyński] - W ubiegłym roku odbył się I Sandomierski Festiwal Muzyczny „Collectanea”. W opinii melomanów oraz ludzi profesjonalnie związanych z muzyką, festiwal był wielce interesujący. Czy i tak będzie w tym roku?
[Krzysztof Droba] - Może na początek przypomnę, że „Collectanea” kontynuują miejscowa tradycję festiwalową: festiwalu Młodzi Muzycy Młodemu Miastu w Stalowej Woli (1975-1979), Spotkań Muzycznych w Baranowie Sandomierskim (1976-1981), Września Muzycznego w Baranowie (1983-1986). To doprawdy olbrzymi dorobek w skali kraju, dorobek, który zobowiązuje. „Collectanea” chcą mieć jednak także własne, sandomierskie oblicze.
Po pierwszym festiwalu wiemy już, że muzyka na zamku, ratuszu, w katedrze i kościele św. Jakuba brzmi świetnie i – co więcej – że się tutaj w sposób niejako naturalny zadomawia. I jest to pierwszy wyróżnik festiwalu; „Collectanea” zrastają się z niepowtarzalną scenerią Sandomierza. Drugim wyróżnikiem jest program, który łączy muzykę klasyczną, w szerokim rozumieniu, ze współczesną. W połączeniu tym nie chcemy ulegać stereotypom. Mianowicie, staramy się, by programy koncertowe były oryginalnym spojrzeniem zarówno na tradycję, jak na współczesność. Cieszymy się, że te idee naszych „zbiorów” („collectanea” to po łacinie „zbiory”), które możemy przecież realizować w części, zostały dostrzeżone przez wszystkich recenzentów zeszłorocznego festiwalu.
- Powiedział Pan, że zamierzenia mogą być realizowane tylko w części. Dlaczego?
- Skromny jest budżet festiwalu i więcej już niż skromna baza hotelowa Sandomierza – te czynniki ograniczają możliwości programowania, np. nie możemy sprowadzać dużych zespołów wykonawczych. Ale nie zamierzam skarżyć się na tzw. obiektywne trudności. To, co mamy do dyspozycji, staramy się jak najlepiej wykorzystać. Skromny budżet wcale nie musi oznaczać ubóstwa programu, nędzy artystycznej czy złej organizacji. W tym miejscu chcę zwrócić uwagę na kierowany przez Barbarę Witko ofiarny zespół ludzi z Tarnobrzeskiego Towarzystwa Muzycznego, zajmujących się organizacją festiwalu – skromny liczebnie, ale za to jak pracujący!
- Przed rokiem gościliśmy grupę artystów z Litwy. Byli to kompozytorzy, muzykolodzy, wykonawcy. Przyjechali z bogatym programem, który miał duży wpływ na ostateczny kształt artystyczny festiwalu. Kogo można się spodziewać teraz?
- Przyjedzie grupa kilkunastu muzyków także z Litwy – wykonawców, kompozytorów, muzykologów. Wyraźny akcent położony będzie na twórczość Feliksasa Bajorasa, jednego z największych współczesnych kompozytorów litewskich, którego utwory nie raz wykonywane były w Baranowie, ale którego dotąd nie gościliśmy osobiście. Jego twórczość wokalna i skrzypcowa oraz poświęcenie mu całego bloku wystąpień w części seminaryjnej – to niewątpliwa dominanta festiwalu. Ogromną radość sprawi nam zapewne obecność i, co za tym idzie, możliwość bliższego poznania Litwina Osvaldasa Balakauskasa, Łotysza Imantsa Zemzarisa i Romana Bergera z Bratysławy. Wszyscy ci wybitni kompozytorzy zaprezentują swą twórczość w ramach seminariów-konwersatoriów. Jak widać, geografia naszych kontaktów co roku się poszerza. Relacje ze spotkań, referaty wygłoszone podczas seminariów, zapisy dyskusji będziemy drukowali w specjalnej serii zeszytów wydawanych przez krakowską Akademię Muzyczną. Nie zrezygnujemy z tego – bez względu na rozmiary kryzysu, w którym nam przyjdzie żyć – bo właśnie ta forma dokumentacji chyba najlepiej utrwali artystyczno-intelektualny dorobek naszych „zbiorów”; dorobek ten, jak wszelka działalność artystyczno-intelektualna oparta na wartościach ma swą jednoznacznie antykryzysową wymowę.
- Melomanów niewątpliwie zainteresuje także dalszy ciąg „Kolekcji muzycznej”.
- Zaplanowaliśmy: dwa recitale wielkiej śpiewaczki litewskiej Giedrė Kaukaitė; dwa recitale skrzypcowe Raimundasa Katiliusa – wybitnego artysty, również Litwina; recital obojowy Stanisława Winiarczyka – znakomitego instrumentalisty mieszkającego w Austrii; koncert Haliny Kochan i Adriana de Wita – polsko-holenderskiego duetu fortepianowego; recital organowy Jerzego Kukli, który – przypomnijmy – zaprogramował interesujący, nowy festiwal muzyki organowej w katedrze sandomierskiej podczas tegorocznego lata; występ awangardowego zespołu Crossover; dwa występy chóru In Altum; oratoryjny koncert Orkiestry Kameralnej TTM z udziałem solistów i chóru rzeszowskiej WSP oraz na zakończenie – spektakl Teatru Stu z wirtuozowskim aktorstwem tercetu: Bińczycki – Nowicki – Peszek [Koncert na cztery ręce Paula Bartza]. Koncerty w większości przygotowane są na nasze zamówienie. Tak np. będzie w przypadku chóru In Altum. Ten młody, lecz o dużych możliwościach chór przygotowuje dwa wieczory – jeden, prowadzony przez Joannę Wnuk-Nazarową, wypełnią niezwykle rzadko w Polsce wykonywane Pieśni miłosne i Pieśni cygańskie Johannesa Brahmsa, drugi, prowadzony przez Wiesława Grzegorskiego, będzie wyborem Melodii na Psałterz Polski Mikołaja Gomółki skontrapunktowanym recytacją tych samych psalmów przez Annę Polony. Świeża interpretacja z lekka swingującego chóru, dojrzała sztuka recytacji wielkiej aktorki, Jan Kochanowski, sandomierzanin Gomółka i surowe wnętrze kościoła św. Jakuba. Gdzie poza „Collectaneami” można to przeżyć?
- Czy tak, jak w ubiegłym roku, w programie festiwalu znajdzie się również wątek iwaszkiewiczowski?
- Tak. Muzeum Literatury oddajemy podczas festiwalu w „ajencję” Pociejom. Bohdan Pociej podzieli się, w formie esejów, myślami inspirowanymi przez Iwaszkiewiczowską tematykę, zaś Krystyna Pociejowa czytać będzie późne wiersze Iwaszkiewicza i poezje z kręgu jego przyjaciół. Będą to nasze, festiwalowe dobranocki, takie sandomierskie serenady na dwie viole…
- Dziękując Panu za rozmowę, już teraz zapraszamy naszych Czytelników na imprezy festiwalowe z przekonaniem, że w tegorocznym programie II Sandomierskiego Festiwalu Muzycznego każdy znajdzie coś interesującego.
Redakcja portalu serdecznie dziękuje zespołowi „Tygodnika Nadwiślańskiego” za zgodę na publikację tekstu.