O festiwalu „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu” w Stalowej Woli - Krzysztof Droba

Przejdź do treści

Festiwal „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu” w Stalowej Woli (1975-79/80) był pierwszym stworzonym przez Krzysztofa Drobę; pierwszym i bodaj najważniejszym, nadającym kierunek estetyczny i ideowy następnym – w Baranowie Sandomierskim („Wrzesień Muzyczny” 1983-86) i Sandomierzu („Collectanea” 1988-89). Z dzisiejszej perspektywy może zastanawiać i budzić zdumienie fakt, że wszystkie te wydarzenia zadomowiły się na głębokiej wówczas prowincji południowo-wschodniej Polski. W latach 70-tych Stalowa Wola była wciąż młodym, niewielkim miastem robotniczym, którego sensem istnienia była działalność huty, zatrudniającej 25 tysięcy osób;  miejsce to wydawało się należeć do ostatnich, w których festiwal muzyki współczesnej mógł liczyć na powodzenie. Jednak mimo problemów organizacyjnych, a przede wszystkim logistycznych (komunikacja Stalowej Woli z „resztą świata” była dość trudna), taka odosobniona miejscówka miała swoje plusy w bezbarwnych i nieciekawych latach schyłkowego PRL-u. Krzysztof Droba wspominał:

Był to okres koszmarny, który reglamentował przede wszystkim wszystkie takie zjawiska jak festiwale. Nie można było sobie powoływać festiwalu. To, że to się udało (…) to jakiś cud. Z dzisiejszej perspektywy zdumiewam się, że na to pozwolono, bo można to było zdeptać bardzo szybko. Pozwolono na to przez brak orientacji i dlatego również, iż działo się to w małych ośrodkach, w nowym województwie, gdzie jeszcze organa służby bezpieczeństwa nie działały tak, jak zapewne powinny były działać. To się na tej zasadzie udało, że były to swoiste wyspy wolności[1].

 

Mimo obiektywnie niesprzyjających warunków polityczno-społecznych i trudności organizacyjnych Festiwal MMMM pomyślany został z rozmachem. Obok realizacji naczelnego celu – czyli promocji młodych kompozytorów polskich, których Krzysztof Droba „wyławiał z iście diagilewowskim wyczuciem”[2], zapraszając do Stalowej Woli i zamawiając u nich utwory – pojawiły się inicjatywy i wydarzenia towarzyszące. Na festiwalu objawiło się nowe pokolenie twórców, urodzonych na początku lat 50tych („pokolenie stalowowolskie”), a także dojrzewała młoda generacja krytyków (Andrzej Chłopecki, Leszek Polony). Stalowowolski festiwal stał się jednak miejscem spotkania i wymiany myśli muzykologów, kompozytorów, krytyków, filozofów nie tylko młodego, ale i starszego pokolenia. Realizowano projekty edukacyjne dla młodzieży, oprócz prezentacji twórczości debiutujących artystów wykonywano dzieła muzyki dawniejszej i nowej, promowano młodych, obiecujących wykonawców, zaangażowano media (prasę, radio); „prywatna” inicjatywa Droby szybko zaczęła spełniać funkcję, o jakiej marzył jej pomysłodawca - rolę kulturotwórczą w skali krajowej[3].

Krzysztof Droba kierował pięcioma edycjami festiwalu (do 1979 r.). Coraz silniejsze odgórne naciski na kształt festiwalu i „profil” zapraszanych gości, zaowocowały wycofaniem się; po „erze Droby” odbyła się jeszcze jedna, szósta edycja wydarzenia (1980).

 

Geneza i organizacja

Podczas gdy kształt ideowo-estetyczny festiwalu był w całości projektem Krzysztofa Droby, to  organizacja takiego przedsięwzięcia „w sandomierskiej puszczy” nie byłaby możliwa bez zaangażowania szeregu instytucji miejscowych (przy współpracy z PWSM w Krakowie[4]), a przede wszystkim konkretnych osób – prawdziwych fascynatów. Stalowa Wola wyróżniała się pod tym względem. Dyrekcji miejscowej szkoły muzycznej, działającej od połowy lat 60tych, zależało na rozwinięciu w mieście życia muzycznego, a zwłaszcza na muzycznym uwrażliwianiu stalowowolskiej młodzieży. W niedzielne poranki w PSM odbywały się koncerty, na które zapraszani byli niekiedy znani artyści (Józef Kański, Adam Harasiewicz, Bernard Ładysz), a na scenie Zakładowego Domu Kultury pojawiały się niekiedy i większe zespoły (np. Filharmonia Rzeszowska czy – w nurcie bardziej popularnym - zespoły „Mazowsze” i „Śląsk”). Fundamentalną rolę w organizacji festiwali MMMM odegrała rodzina Kochanów (rodzeństwo Anna, Halina i Andrzej), zwłaszcza Anna Kochan, pomysłodawczyni festiwalu, która w latach siedemdziesiątych była kierownikiem Wydziału Kultury Urzędu Miasta i Powiatu. To z jej inicjatywy w 1973 roku rozpoczęto w stalowowolskiej PSM popularyzatorski cykl „Z muzyką o muzyce”. Nieformalnym partnerem i sprzymierzeńcem tego projektu stała się krakowska PWSM, w której fortepian studiowała Halina Kochan; zdecydowaną większość koncertów i prelekcji była dziełem artystów i teoretyków wywodzących się właśnie z krakowskiego środowiska. W styczniu 1974 roku po raz pierwszy z prelekcją do Stalowej Woli przyjechał Krzysztof Droba[5]. Określając swoją stalowowolską przygodę „zbiegiem różnych okoliczności”, wspominał:

Anna Kochan (…) po moich „występach” uznała, że nadam się jej do zaprogramowania festiwalu, bo myślała o czymś większym i ambitniejszym niż dotychczasowa seria koncertowa. Propozycję (…) przyjąłem chyba przede wszystkim dlatego, że dawano mi całkowicie wolną rękę. To był koniec 1974 roku, a już po kilku miesiącach, w maju 1975 roku odbył się pierwszy festiwal[6].

Pomysłem stworzenia festiwalu Droba podzielił się oczywiście z władzami krakowskiej PWSM, zyskując pełną aprobatę. Szczególną rolę odegrał tu ówczesny rektor Krzysztof Penderecki, który nie tylko pozostawił organizatorowi „wolną rękę”, ale też – dzięki sile swego nazwiska – roztaczał swoisty parasol ochronny nad wydarzeniem.

 

Idee. Patronat Charlesa Ivesa

W momencie rozpoczęcia pracy nad festiwalem Krzysztof Droba – jak sam wspominał – przeżywał głębokie rozczarowanie awangardą spod znaku Bogusława Schaeffera. Poczucie to korespondowało z atmosferą ówczesnych lat; młodzi wówczas twórcy, muzykolodzy i krytycy odczytywali sytuację muzyki jako szczególnie trudną. Krzysztof Szwajgier pisał w 1976 r.:

Sytuacja w muzyce współczesnej jest krytyczna. Poszarpane głoski, wymięte fonemy, wytarta syntagmatyka szczątkowych deskryptów – wszystko to sprowadza przekaz tekstowy do poziomu odruchowych reakcji somatycznych. A przecież literatura współczesna niesie coraz więcej istotnych treści. Czy mamy rezygnować z ich muzycznej asymilacji, czy sfera przekazu bezpośredniego ma być wciąż wyłączną domeną pop-songu?  A więc piszmy pieśni na głos z fortepianem. Dziś tylko ta forma daje szansę na wyjście z ślepego zaułka[7].

Szukając idei kluczowych, które mogłyby ukierunkować i nadać kierunek stalowowolskiemu festiwalowi, Droba podjął dość zaskakujący wybór – za „patrona” obrał kompozytora amerykańskiego, wielkiego pieśniarza, Charlesa Ivesa. Jego twórczość była w Polsce prawie w ogóle nieznana, ale przede wszystkim – źle rozumiana. Ivesa widziano jako nowatora, prekursora dwudziestowiecznych nurtów awangardowych. Niemal zupełnie przeoczano postawę estetyczno-etyczną twórcy, skoncentrowaną na wartościach prawdy i wolności, a wynikającą z przyjęcia zasad amerykańskiego transcendentalizmu. Po latach Droba komentował:

Odczytywanie Ivesa przez uszy (powiedziawszy złośliwie, przy zatkanych uszach) drugiej awangardy jest wielkim nieporozumieniem. Nowatorstwo Ivesa nie wynikało z ambicji bycia nowatorem. Rodziło się niejako przy okazji szukania siebie na drodze ku prawdzie. Muzyka Ivesa to zawsze muzyka z przesłaniem etycznym, nawet z konkretnym programem, czasem wręcz muzyczna ilustracja. (…) Ives to typ twórcy integralnego, nie można go odzierać i oddzielać od światopoglądu, w którym muzyka jest jednym z komponentów, integralnie zrośniętych elementów[8].

A przy innej okazji precyzował:

W zgodzie z propagowanym (…) przesłaniem Ivesa (…) swoboda, wyzwolenie z wszelakich ograniczeń, wreszcie wolność mają służyć najwyższemu dobru jakim jest prawda. Człowiek służący prawdzie i prawda, która wyzwala człowieka – tak można by ująć sens obecności Ivesa w Stalowej Woli[9].

Patronat Ivesa przełożył się na szczególną, nieocenioną w tamtych czasach atmosferę wolności, towarzyszącą festiwalowi. Mówił o niej Eugeniusz Knapik: „(…) miałem wrażenie, że budowaliśmy enklawę… Oczywiście to Krzysztof Droba ją budował, a my byliśmy tylko jakby mimowolnymi realizatorami jego idei”[10].

Ives był obecny w Stalowej Woli nie tylko wymiarze ideowym ale i „realnym” – w ciągu kilku edycji Festiwalu wykonano szereg utworów tego kompozytora (pieśni i muzykę kameralną), zdecydowaną większość po raz pierwszy w kraju. Było to dość skomplikowane przedsięwzięcie; niedostępne w Polsce partytury sprowadzano za pomocą Konsulatu Amerykańskiego, żywo zainteresowanego promocją muzyki amerykańskiej w Polsce. Podczas stalowowolskich festiwali w Ivesowskim repertuarze wyspecjalizowało się grono wykonawców. Spośród niech wyróżniała się Olga Szwajgier (pieśni) oraz młody skrzypek Aureli Błaszczok, student PWSM z Katowic, który początkowo z towarzyszeniem Lidii Biel i Anny Lasoń, a następnie Eugeniusza Knapika wykonywał sonaty Ivesa (duet Błaszczok-Knapik miał w repertuarze wszystkie cztery sonaty Ivesa, które prezentował m. in. na początku lat 80-tych podczas „Warszawskiej Jesieni”). Ponadto – jak wspominał Droba – na fali entuzjazmowania się amerykańskim kompozytorem powstał „Ives’ Songs Band” złożony przede wszystkim z krakowskich studentów Wydziału Wychowania Muzycznego, który śpiewał i grał pieśni – „podrasowane” scenicznie transkrypcje na zespół wokalno-instrumentalny prowadzony przez Joannę Wnuk[11].

 

Koncepcja i realizacja

Główny cel festiwalu koncentrował się wokół promocji młodych kompozytorów, którzy swoim talentem, a także nowym spojrzeniem na twórczość w ogóle,  zmieniliby obraz polskiej muzyki współczesnej. Misją festiwalu było jednak – generalnie – odbudowywanie przymierza między twórcą, wykonawcą i słuchaczem. Od początku Krzysztofowi Drobie marzył się również festiwal „interdyscyplinarny”, stanowiący miejsce spotkania artystów reprezentujących różne sztuki (teatr, poezję, malarstwo), a także krytyków i teoretyków. Sztuki plastyczne reprezentowali w Stalowej Woli przede wszystkim  Tadeusz Wiktor, Jacek Bukowski i Piotr Kmieć, wywodzący się ze środowiska krakowskiej ASP. Byli to artyści – używając kategorii dzisiejszych – multimedialni; wszyscy zajmowali się również kompozycją muzyki. Dlatego też w Stalowej Woli zaistnieli oni nie tylko jako projektanci oprawy plastycznej festiwalu (plakaty, miejskie kompozycje przestrzenne), ale również jako twórcy utworów czysto-muzycznych i happeningów muzyczno-plastycznych (z ideą festiwalu szczególnie korespondowała kompozycja  „Wejście w obraz” Piotra Kmiecia, zaprezentowana podczas pierwszej edycji wydarzenia w 1975 r.). Wątek literacko-muzyczno-teatralny zaistniał już podczas pierwszego festiwalu – teatr studencki „Pleonazmus” z Krakowa przedstawił spektakl „Wybrane sceny z najnowszej naszej dekadencji”. W kolejnych odsłonach festiwalu nurt ten rozwijany przede wszystkim przez młodzież (uczniów szkół muzycznych ale też amatorów), wpisując się w szereg inicjatyw edukacyjnych towarzyszących wydarzeniu. Zarówno podczas kolejnych edycji festiwalu, jak i w dniach je poprzedzających, organizowane były warsztaty dla stalowowolskiej uczniów szkół podstawowych i średnich (wśród których wyróżniały się warsztaty nowej muzyki Ewy Niewaldy oraz Józefa Rychlika), w tym – teatralno-muzyczne prowadzone przez Marię Dziewulską. Efekty prac zawsze kończone były festiwalowym występem, co korespondowało z głębokim przekonaniem Ivesa o potrzebie „tworzenia własnych symfonii” – powszechnego wypowiadania się przez sztukę i muzykę. Ukoronowaniem wątku muzyczno-teatralnego stało się wykonanie opery La serva padrona Pergolesiego z udziałem miejscowej młodzieżowej orkiestry i chóru oraz solistów – studentów PWSM z Krakowa i Katowic podczas piątej edycji festiwalu.

Równie istotny był nurt dyskusyjno-krytyczny, który z każdą kolejną odsłoną wydarzenia nabierał większego znaczenia. Począwszy od drugiego festiwalu Kurs Interpretacji Dzieł Sztuki prowadził filozof Władysław Stróżewski; to w Stalowej Woli kształtowała się jego koncepcja estetyki integralnej, wyrosłej z fenomenologii Romana Ingardena. Trzecia edycja zapoczątkowała nową tradycję – dyskusje po kolejnych dniach festiwalu, które najczęściej prowadził Mieczysław Tomaszewski, twórca środowiska krakowskich teoretyków muzyki. Ostatni festiwal Krzysztofa Droby w 1979 r. przyniósł ukoronowanie tego humanistycznego nurtu, który z roku na rok zyskiwał coraz większy rozgłos, łącząc twórców (jako słuchacz do Stalowej Woli przyjeżdżał chociażby Henryk Mikołaj Górecki!), muzykologów, estetyków i krytyków starszego i młodego pokolenia. Podczas tej piątej edycji festiwalu odbyło się konwersatorium skupione na dyskusji wokół dwóch wygłoszonych tekstów: Bohdana Pocieja Muzyka – jakiej chciałbym oraz Leszka Polonego Nowy romantyzm – oba zapisały się jako ważne głosy w dyskusji nad przemianami muzyki polskiej lat 70-tych.

Mówiąc o wątku humanistyczno-krytycznym nie można zapomnieć o niezwykle bogatej refleksji pisemnej, towarzyszącej wydarzeniu. Nie tylko w ogólnopolskiej prasie muzycznej i społeczno-kulturalnej, ale i w prasie codziennej, zwłaszcza lokalnej, pojawiały się mniej lub bardziej obszerne recenzje, omówienia, wywiady, refleksje i podsumowania, zarówno w trakcie trwania festiwali jak i po ich zakończeniu (ich pełną dokumentację zawiera obszerna – czterotomowa! - praca dyplomowa Ewy Woynarowskiej, pisana pod kierunkiem Krzysztofa Droby[12]). To ten pisemny nurt w decydującej mierze wpłynął na ukształtowanie się powszechnej świadomości tego, co się dzieje w Stalowej Woli; owego niezwykłego, ożywczego fermentu, nazwanego niegdyś przez Mieczysława Tomaszewskiego „stalowowolską falą”[13]. Dzięki młodym i aktywnym krytykom, towarzyszącym wydarzeniu, dość szybko zdano sobie też sprawę, że debiut nowego, niezwykle interesującego pokolenia kompozytów polskich, urodzonych na początku lat 50-tych, stał się faktem.

 

Kompozytorzy. „Pokolenie stalowowolskie”

W bogactwie i różnorodności wydarzeń nie zaginął – wręcz przeciwnie – główny cel „prywatnej inicjatywy” Krzysztofa Droby, dedykowanej młodym kompozytorom. Festiwal miał wypełnić pewną lukę, gdyż w ówczesnej sytuacji szanse przebicia się i szerszego zaistnienia kompozytorskiej młodzieży były raczej niewielkie. Krzysztof Droba mówił:

Festiwal od początku miał trochę bezczelne ambicje: nie chciał niczego naśladować, nie chciał bazować na uznanych nazwiskach twórców i wykonawców, przeciwnie: chciał sam „wyrabiać” nazwiska i narzucać je innym festiwalom[14].

Andrzej Chłopecki, który od początku towarzyszył jako zaangażowany krytyk Festiwalowi, pisał z entuzjazmem po pierwszej jego edycji w 1975 r.:

[Adresatami Festiwalu są] młodzi ludzie, którzy zaczynają dopiero zdobywać laury, publiczność, uznanie; których nazwiska dopiero zaczynają pojawiać się na afiszach; dla których występ na prowincji nie jest jeszcze (?) tylko zarobkową chałturą; którzy czują odpowiedzialność za to, co pokazują publiczności (…) „nie wyrobionej”, dla której grać jest najtrudniej[15].

Krzysztof Droba osobiście wyszukiwał młodych twórców i zamawiał u nich utwory, które następnie prezentowane były w Stalowej Woli podczas koncertów kompozytorskich. I Festiwal „MMMM” zdominowały kompozytorki związane z krakowską PWSM. Droba wspominał:

… byłem zbuntowany, wyszedłem z kręgu wpływów Bogusława Schaeffera, u którego studiowały ciekawe osoby, przeważnie (a może wyłącznie) dziewczyny. I jakoś niezrealizowane… Bliżej znałem np. Ewę Synowiec, nie konwencjonalną pianistkę i intrygującą kompozytorkę (jeszcze studentkę), znałem Ewę Niewaldę, już po studiach, pracującą w PWM nad swoim eksperymentalnym podręcznikiem nauki muzyki dla dzieci… I dlatego na moim pierwszym festiwalu znalazły się osoby z tego kręgu, choć zaraz muszę dodać, że były to osobowości niezależne, dalekie od schaefferowskiej ortodoksji[16].

W 1975 roku, już po I Festiwalu MMMM, Krzysztof Droba poznał Andrzeja Krzanowskiego – świeżo upieczonego absolwenta kompozycji u Henryka Mikołaja Góreckiego w katowickiej PWSM, czynnego akordeonistę. Muzyka tego młodego artysty wzbudziła szczególny rezonans w Organizatorze festiwalu; usłyszał w niej „odtrutkę na postserializm, na muzykę zdehumanizowaną”.  Już w następnym roku w Stalowej Woli odbyło się prawykonanie Audycji IV Krzanowskiego (dedykowanej Festiwalowi). W ślad za twórcą Audycji pojawili się kolejni absolwenci katowickiej PWSM: Aleksander Lasoń i Eugeniusz Knapik – wszyscy urodzeni w 1951 roku. Ta trójka w największym stopniu związała swoją działalność z Festiwalem i wkrótce została okrzyknięta mianem „pokolenia stalowowolskiego”, mimo iż w Stalowej Woli nadal prezentowana była twórczość innych kompozytorów, pochodzących z różnych stron Polski (m.in. Krzysztofa Szwajgiera, Macieja Negreya, Anny Mikulskiej, Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil, Zdzisława Piernika, a także starszych: Krystyny Moszumańskiej-Nazar czy Andrzeja Nikodemowicza). Styl muzyczny Krzanowskiego, Knapika i Lasonia – mimo znaczących różnic między nimi – zaczęto wpisywać w nurt „nowego romantyzmu” (Andrzej Chłopecki) bądź „nowego humanizmu” (Krzysztof Droba), a za symboliczną datę debiutu tej formacji generacyjnej uważany jest rok 1976, w którym po raz pierwszy na Festiwalu „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu” pojawili sią Krzanowski i Lasoń (Knapik przyjechał do Stalowej Woli rok później). Twórczość „katowickiej trójki” stanowiła w pewnym sensie odpowiedź na „zadane” festiwalowi przez Krzysztofa Drobę idee Charlesa Ivesa. Dlaczego Katowice? Ivesowski transcendentalizm w zaskakujący sposób współgrał z wartościami ważnymi dla Śląska – zwłaszcza z kultem pracy w obliczu i dla wartości najwyższych. Wartości te stają się celem wszelkiej działalności ludzkiej, w tym rozumianej wręcz etycznie twórczości artystycznej, podejmującej tematy ważkie, w tonie serio. To na Śląsku, wykształcił się również specyficzny ideał artysty, któremu towarzyszy romantyczna zasada ekspresji, szczerego, bezpośredniego – romantycznego? - wyśpiewania tego, co się miało do powiedzenia[17]. Niemal wszystkie te wyróżniki znaleźć można w estetyce Ivesa.

Uzupełniając wątek kompozytorski – nie można zapomnieć o zaistnieniu w Stalowej Woli muzyki współczesnych twórców litewskich. Na zaproszenie Krzysztofa Droby na III Festiwal MMMM w 1977 gościnnie przyjechali kompozytor Vytautas Jurgutis i muzykolog Vytautas Landsbergis (późniejszy prezydent Litwy); wykonano wówczas po raz pierwszy w Polsce Kwartet smyczkowy Mikalojusa Konstantinasa Čiurlionisa. Podczas V Festiwalu koncert monograficzny miał natomiast Bronius Kutavičius. Muzyka twórców litewskich w dużo większym zakresie wybrzmiała jednak podczas kolejnych festiwali Krzysztofa Droby – w Baranowie Sandomierskim i Sandomierzu.

Ukoronowaniem wątku kompozytorskiego w Stalowej Woli był konkurs kompozytorski na utwór kameralny, rozpisany w styczniu 1978; rozstrzygnięcie miało nastąpić przed V Festiwalem „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu”[18]. W jury zasiadali najwybitniejsi: Krzysztof Penderecki (przewodniczący), Zbigniew Bujarski, Zygmunt Mycielski, Marek Stachowski, Krzysztof Droba, Krzysztof Szwajgier, Mieczysław Tomaszewski oraz Józef Patkowski. Z dwudziestu trzech nadesłanych partytur zwycięstwo utworu Corale, interludio e aria, oznaczonego hasłem Peleas – pod którym kryło się nazwisko Eugeniusza Knapika – było bezapelacyjne. Sam zwycięzca konkursu, tak wspominał swój w nim udział:

Corale, interludio e aria pisałem w 1978 roku, a więc w rok po moim debiucie na Festiwalu „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu” w Stalowej Woli. Ogłoszony wówczas konkurs kompozytorski miał na celu uchwycenie w twórczości naszego pokolenia tego, co wyrażałoby idee i poglądy artystyczne na wolność, niezależność i oryginalność w sztuce. Były to lata niespełnionych nadziei modernizmu i powstawania jego postmodernistycznej hybrydy. Mało kto pamiętał jeszcze o słynnym Boulezowskim haśle, by „z harmonii, melodii i rytmu nie robić już muzyki”. Dziś wiemy, że był to czas przewartościowania i próba poszukiwania alternatywy dla obowiązującej wówczas rzeczywistości muzycznej. Powstałe w tych warunkach Corale, interludio e aria jest odbiciem ducha festiwali stalowowolskich[19].

Swój konkursowy utwór kompozytor dedykował Krzysztofowi Drobie.

           Festiwal „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu” w szczególny sposób naznaczony był osobowością i charyzmą Organizatora. Fenomen ów w znakomity sposób i z humorem opisała Danuta Gwizdalanka:

Drobizm (według niewydanej jeszcze encyklopedii Festiwalu „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu”)  - kierunek w twórczości charakteryzujący się wysokim poziomem, poszukiwaniami artystycznymi, młodym wiekiem jego twórców; panuje na obszarze Polski południowo-wschodniej, a związany jest z odbywającymi się od 1975 r. w Stalowej Woli Festiwalami „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu”. Termin wywodzi się od nazwiska inicjatora i organizatora Festiwalu – Krzysztofa Droby[20].


[1] Wypowiedź Krzysztofa Droby w Dyskusji [w:] Muzyczny świat Andrzeja Krzanowskiego, red. J. Pater, Akademia Muzyczna w Krakowie, Kraków 2000, s. 66.

[2] K. Bilica, Młodzi Muzycy Młodemu Miastu, „Magazyn Kulturalny” 1979, nr 3, s. 45.

[3] K. Droba, O festiwalu, „Tempo Socjalistyczne” 1976, nr 8, s. 6.

[4] Miejscowe instytucje zaangażowane w organizację festiwali stalowowolskich to: Wydział Kultury Urzędu Miasta i Powiatu, Wydział Kultury, Kultury Fizycznej i Turystyki Urzędu Miejskiego w Stalowej Woli, Kombinat Przemysłowy „Huta Stalowa Wola” Państwowa Szkoła Muzyczna I st. w Stalowej Woli, Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Tarnobrzegu, Tarnobrzeskie Towarzystwo Muzyczne  (dwie ostatnie instytucje – od czwartej edycji festiwalu).

[5] Za: Ewa Woynarowska, Festiwal niepokorny. Młodzi Muzycy Młodemu Miastu 1975-1980, Stalowa Wola 2018.

[6] Dar od losu. Krzysztof Droba w rozmowie z Kingą Kiwałą, „Teoria Muzyki. Studia, Interpretacje, Dokumentacje” 2015, nr 6, s. 132.

[7] K. Szwajgier, Komentarz w Folderze II Festiwalu „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu”, Stalowa Wola 1976.

[8] Dar od losu…, s. 122.

[9] K. Droba, Przybliżanie muzyki: Ives, nowy romantyzm i wychowanie estetyczne, „Klucz” 2011, nr 10 [Pismo Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, wydanie specjalne], s. 8.

[10] Ad origine. Eugeniusz Knapik w rozmowie z Kingą Kiwałą, „Teoria Muzyki. Studia, Interpretacje, Dokumentacje” 2015, nr 6, s. 141.

[11] Dar od losu…, s. 119.

[12] E. Woynarowska, Festiwal „Młodzi Muzycy Młodemu Miastu”. Zarys monograficzny, Akademia Muzyczna w Krakowie, Kraków 1997 [praca magisterska].

[13] Wypowiedź M. Tomaszewskiego przytoczona [w:] W. Sowa, MMMM nieco inny, „Nowiny” 1980, nr 118, s. 5.

[14] Powiedzieli. Z Krzysztofem Drobą rozmawiał Jerzy Dynia, „Prometej”, kwiecień 1979, s. 6.

[15] A. Chłopecki, Młodzi Muzycy Młodemu Miastu, „Kultura” 1975, nr 28.

[16] Dar od losu…, s. 133.

[17] Zob. K. Kossakowska-Jarosz, Śląsk znany, Śląsk nie znany: o kulturze literackiej na Górnym Śląsku przed pierwszym progiem umasowienia, Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, Opole 1999, s. 83.

[18] Regulamin konkursu opublikowano w „Ruchu Muzycznym” 1978, nr 4.

[19] E. Knapik, Corale, interludio e aria [autokomentarz] [w:] Program 45 Festiwalu „Warszawska Jesień”, Warszawa 2002, s. 103.

[20] D. Gwizdalanka, Pro Sinfonica na Festiwalu Młodzi Muzycy Młodemu Miastu, „Pro Sinfonika III stopnia, Zeszyty Muzyczne”, 1979, nr 9.